I niech los zawsze wam sprzyja.
"Igrzyska Śmierci" jest to książka, którą już kiedyś czytałam, niejednokrotnie oglądałam film, a teraz postanowiłam wrócić do historii Katniss i Peety, sięgając po książkę ponownie. O ile dobrze pamiętam, za pierwszym razem bardzo się nią zachwycałam. A jak było tym razem?
Początkowo książka mnie wciągnęła, czego się spodziewałam. Nie mogłam się od niej oderwać, a jeszcze w trakcie czytania pierwszych stron obejrzałam ponownie film. I to był chyba moment zwrotny. Od tego czasu książka zaczęła mnie nudzići strasznie trudno było i przebrnąć do końca. Pytanie - dlaczego?
Niektóre drogi trzeba pokonywać samotnie.
Myślę, że chodzi tutaj o akcję i o styl pisania autorki. Jak da się zauważyć, w filmie zawsze wszystko dzieje się szybko, przez co nawet, gdy prawie nic się nie dzieje, jakoś zdołamy wytrzymać do końca. Nie chodzi o to, że w książce nie było akcji. Była, ale co z tego, jeżeli większość stron autorka poświęciła na opisy przyrody (okej, to akurat w przypadku Igrzysk było istotne), ale przede wszystkim na milion myśli głównej bohaterki.
Nie wspomnę jeszcze o wyżej wymienionej postaci. Podczas pierwszego spotkania z książką Katniss była mi obojętna, ale tym razem irytowała mnie jak mało co. Większość jej decyzji była irracjonalna i głupia.
Czy żałuję, że ponownie sięgnęłam po "Igrzyska Śmierci"? Nie. I nie dlatego, żebym lubiła czy nie lubiła twórczości Suzanne Collins. Nie zrozumcie mnie źle. Bardzo podoba mi się pomysł na książkę, jest bardzo oryginalny i niepowtarzalny. Uważam, że jest to coś na miarę Harrego Pottera, a to według mnie spory komplement. Jednak nie podoba mi się styl autorki, który strasznie mnie męczył. Gdyby tak tę samą powieść napisał ktoś inny, mogłoby być pięknie. W każdym razie nie żałuję, ponieważ czytałam tylko pierwszą część, a pozostałe wciąż jeszcze przede mną, więc warto było odświeżyć sobie początek tej historii. Wierzę, że może druga i trzecia część okażą się lepsze.
- Już jestem twój. Co ze mną zrobisz?
- Ukryję cię tam, gdzie nie spotka cię nic złego.