sobota, 21 grudnia 2013

17. Harry Potter i Insygnia Śmierci

Tytuł: Harry Potter i Insygnia Śmierci
Autor: J.K. Rowling
Wydawnictwo: Media Rodzina
Stron: 782
Data wydania: 25 stycznia 2008 r. 
Ocena: 6/6


Po śmierci Dumbledore'a Zakon Feniksa wzmaga swoją działalność, próbując przeciwstawić się coraz potężniejszym siłom śmierciożerców. Harry wraz z przyjaciółmi opuszcza Hogwart, by odnaleźć sposób na pokonanie Voldemorta. Wyprawa ta pełna niepewności i zwątpienia najeżona jest niebezpieczeństwami, a co gorsza nikt nie wie, czy zakończy się sukcesem i czy wszyscy dotrwają do jej końca.








„Nie żałuj umarłych, Harry, żałuj żywych, a przede wszystkim tych, którzy żyją bez miłości.”

O książkach można powiedzieć wiele. Istnieją takie, które po przeczytaniu, są przez nas zapominane oraz te, które na długo zapadają w naszą pamięć. Magiczna seria o Harrym Potterze z pewnością należy do tej drugiej kategorii. Są to książki, po przeczytaniu których przez pewien czas nie możemy rozpocząć czytania innej, gdyż nie potrafimy myśleć o niczym innym, jak o historii Chłopca, Który Przeżył. Opowieść o losach czarodziejów skończyłam czytać już dawno, jednak nie potrafiłam zebrać myśli dotyczących książki tak, aby powstała z nich w miarę sensowna recenzja. Nie chcę, aby była chaotyczna, gdyż jest to jedna z tych pozycji, o których można powiedzieć wiele. 

Z serią o młodym czarodzieju pierwszy raz miałam styczność, o ile mnie pamięć nie myli, dwa lata temu. Muszę przyznać, że byłam dość sceptycznie do niej nastawiona. Gdy byłam młodsza, moi znajomi z zachwytem oglądali filmy o Harrym Potterze, jednak ja, po obejrzeniu (nawet nie w połowie) części zatytułowanej "Harry Potter i Czara Ognia", przyjęłam pesymistyczne nastawienie co do filmu i wszystkiego, co wiązało się z tytułowym bohaterem. Teraz wiem, że było to zapewne wynikiem tego, że nie rozpoczęłam znajomości z Harrym od pierwszej części. Co zmieniło moje nastawienie i dlaczego sięgnęłam po pierwszy tom? Wydaje mi się, że była to po prostu zwykła ciekawość i postawione sobie zadanie. W tym czasie moja przyjaciółka zaczęła czytać pierwszą część serii, lecz na niej się zatrzymała. Stwierdziła, że jest "nudna". Jako, że mamy całkowicie różne gusta odnośnie książek, kilka tygodni później postanowiłam, że spróbuję. Udało się i jestem niesamowicie szczęśliwa, że wytrwałam do końca, gdyż było warto. W ciągu całej serii płakałam wiele razy- gdy umierali bohaterowie, do których byłam przywiązana, gdy czytałam o tęsknocie Harry'ego za rodzicami - jednak kończąc ostatnią część, miałam oczy przepełnione łzami dlatego, że to już był koniec.

Zanim sięgnęłam po książkę "Harry Potter i Insygnia Śmierci" odczuwałam lekki niepokój. Bałam się, co będzie, jeśli autorka nie spełni moich oczekiwań względem ostatniego tomu? Nie chciałam, aby zakończenie serii zmieniło moje zdanie o niej. Z radością mogę powiedzieć, że autorka spisała się w stu procentach. Jak zwykle, były momenty pełne wzruszeń, smutku, a także te, które wywoływały uśmiech na twarzy. Wszystkie rozpoczęte wątki zostały wyjaśnione. Niektóre z nich ogromnie mnie zaskoczyły. Sprawiły, że zaczęłam postrzegać niektórych bohaterów zupełnie inaczej. Zaczęłam żałować, że wcześniej darzyłam ich taką nienawiścią. Piękne zakończenie, które czytałam ze łzami w oczach. 

Gorąco, serdecznie, mocno, szczerze polecam CAŁĄ serię o Harrym Potterze. Jest to opowieść, z której nauczyć się możemy wielu rzeczy- jaką wielką magię ma w sobie miłość, czym jest prawdziwa przyjaźń oraz tego, że każdy człowiek ma w sobie chociażby odrobinę dobra. Nie ważne, ile masz lat. Książki te są odpowiednie dla czytelnika w każdym wieku. 

To nie jest koniec. Nie byłabym w stanie zakończyć "znajomości" z Harrym. Stał się on moim literackim przyjacielem. Do książek na pewno będę wracać, a filmy staną się moją tradycją, tak jak "Kevin" w święta, czy "Titanic" co roku. Ta literacka przyjaźń jest zbyt piękna, by tak szybko z nią zerwać : )

„To dziwne, ale kiedy człowiek się czegoś boi i oddałby wszystko, byle tylko spowolnić upływ czasu, czas ma okropny zwyczaj przyspieszania swego biegu.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz