niedziela, 29 czerwca 2014

[33] Rywalki


Tytuł: Rywalki
Autor: Kiera Cass
Seria: Selekcja
Tom: #1
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 5 lutego 2014
Stron: 336
Ocena: 5,5/6

„Czasami, aby coś ukryć, najlepiej robić to na oczach wszystkich.”

Która z Was, będąc małą dziewczynką  nie marzyła o tym, aby zostać księżniczką? Dla trzydziestu pięciu dziewcząt zaistniała taka szansa. Zostały zaproszone do zamku, gdzie odbywać się będą Eliminacje, w których zostanie wyłoniona żona dla księcia Maxona. Brzmi ciekawie? Być może, jednak czy dzięki temu, książę spotka prawdziwą miłość?

Pierwsze, co przyciągnęło moją uwagę, to przepiękna okładka. To chyba perełka okładkowa, wśród wszystkich książek na moich półkach. Nie sądzicie, że ma ona coś w sobie? Ale, jak to mówią, nie ocenia się książki po okładce, dlatego jak najszybciej chciałam sprawdzić, co kryje się w środku. Jakie jest moje pierwsze wrażenie, po przeczytaniu kilku stron? IGRZYSKA ŚMIERCI. Ta właśnie książka nasunęła mi się w pierwszej kolejności na myśl. Nie wiem do końca, dlaczego. Może przez to, że tutaj również spotykamy się z "eliminacjami", z takim jednak wyjątkiem, że tutaj wybrana osoba cieszy się, w przeciwieństwie do książki Collins. Drugie, co może wydawać się podobne, to podział społeczeństwa. Może nie jest to najlepszy przykład, ale zauważcie, że w Igrzyskach mamy podział na dystrykty, a tutaj, na kasty. 

Muszę przyznać, że Kiera Cass zauroczyła mnie... pomysłem! Ostatnio bardzo rzadko spotykam książki, gdzie pomysł jest tak oryginalny. Przeczytałam już bardzo dużo książek w swoim życiu i mam wrażenie, że niewiele z nich było tak "innych", co jest oczywiście plusem dla Rywalek. Ale czy do końca jest tak oryginalnie? No nie... Gdyby autorka postarała się o coś innego, niż trójkąt miłosny, w którym główna bohaterka jest rozdarta między starą miłością, a nowo rodzącym się uczuciem, byłoby świetnie. Bo przecież takich wątków mamy wiele w powieściach. 

Książka chwyta za serce, to fakt. Ze smutkiem czytałam o życiu poza pałacem, a w szczególności, o życiu rodziny Aspena. Mimo to, książkę czyta się lekko i przyjemnie, na co dowodem jest to, że "pochłonęłam" ją od razu. Przyznaję, że czasami miałam ją odłożyć, ponieważ zachowanie głównej bohaterki w pewnym momencie (nie zdradzę, kiedy) doprowadzało mnie do szału, ale dałam radę. 

Kiera Cass operuje prostym, zwyczajnym językiem, który w gusta młodzieży. Nie oznacza to jednak, że jest on byle jaki. Jest przyjemny, dlatego tak właśnie czyta się książkę - miło i przyjemnie. Książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Jest bardzo ciekawa, a jej koniec sprawia, że czytelnik czuje niedosyt. Ja na przykład już następnego dnia pobiegłam do księgarni po "Elitę". Miałam pecha, bo akurat jej nie było, ale od piątku jestem dumną posiadaczką drugiego tomu i już wkrótce zapoznam się z nim. 

Mogę ze szczerego serca polecić "Rywalki" każdemu, kto ma ochotę na lekką, niewymagającą nadmiernej analizy lekturę. Książka sprawdzi się idealnie jako czytadło na wakacje, czy też weekendowy odpoczynek. Myślę, że spodoba Wam się tak samo, jak mi :)

„Jeśli twoje życie naprawdę stanęło na głowie, to znaczy, że ona musi gdzieś tu być. Prawdziwa miłość zwykle jest okropnie niewygodna.” 

piątek, 27 czerwca 2014

Książki, które zabrałabym na wakacje

Cześć :)

Mamy wakacje (w końcu), a co za tym idzie, więcej czasu dla książek. To jeden z głównych powodów, dla których tak bardzo nie mogłam doczekać się dzisiejszego dnia. Na wielu blogach możecie przeczytać, jakie książki byłyby idealne do przeczytania latem. Ja również postanowiłam zrobić subiektywną listę takich lektur i polecić Wam najlepsze według mnie. Mam nadzieję, że skusicie się na którąś z nich. 




1. Anioł Stróż - Nicholas Sparks >RECENZJA< 
Przeczytałam ją niedawno i przekonałam się, że autor potrafi zaskoczyć czytelnika. Wspaniałe połączenie romansu z thrillerem. Trzyma w napięciu, zaskakuje i zapiera dech w piersiach. Szczerze polecam i zachęcam do przeczytania recenzji. 







2. List w butelce - Nicholas Sparks >RECENZJA<
Bardzo przyjemna lektura, chwyta za serce. Cały czas nie mogę pogodzić się z zakończeniem tej lektury. Dla tych, którzy nie przepadają za książkami mam informację, że możecie obejrzeć również film na podstawie tej powieści o tym samym tytule. Jeszcze nie oglądałam, ale w te wakacje planuję to zrobić, ponieważ książka podbiła moje serce





3. Alibi na szczęście - Anna Ficner- Ogonowska >RECENZJA<
Nie byłabym sobą, gdybym nie poleciła Wam wspaniałej książki, a właściwie to całej serii, którą rozpoczyna powieść "Alibi na szczęście". Bardzo dobre książki o miłości, ciężkich przeżyciach i uczeniu się żyć na nowo. Poza tym, mamy tutaj motyw morza, co stwarza nam wakacyjną aurę :) W dodatku jest to seria napisana przez polską autorkę, co dowodzi, że w naszym kraju również są wspaniali pisarze :)





4. To, co zostało - Jodi Picoult
Znacie panią Picoult? Nie wątpię. Jeśli macie ochotę na nieco trudniejsze historyczne tematy, z wielką przyjemnością polecam Wam właśnie tę książkę. Chwyta za serce, potrafi wzruszyć. Dzięki niej zainteresowałam się bardziej historią. Polecam :)






5. Seria o Harry'm Potterze - J.K. Rowling
Kocham, kocham, kocham! Przeczytałam wszystkie tomy z tej serii, a pierwszą część widoczną na zdjęciu obok, nawet kilka razy. Mam nadzieję, że nigdy mi się nie znudzi. We wakacje planuję rozpocząć czytanie całej serii jeszcze raz i Wam również to polecam. Niech te wakacje będą MAGICZNE :)







Życzę Wam kochani, aby te wakacje były dla Was najlepszymi, jakie dotychczas przeżyliście. Przede wszystkim dużo uśmiechu, zabawy i przyjemnie spędzonego czasu nie tylko na czytaniu książek :)

środa, 25 czerwca 2014

32. Anioł Stróż


Tytuł: Anioł Stróż
Autor: Nicholas Sparks
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 16 września 2013
Stron: 464
Ocena: 5,5/6


Julie zostaje wdową w wieku dwudziestu pięciu lat. Wraz z listem pożegnalnym od męża, w który Jim obiecuje jej, że bedzie jej aniołem stróżem, otrzymuje nieoczekiwany prezent - niemieckiego doga. Mijają cztery samotne lata. Julie stopniowo dojrzewa do nowej miłości. O względy dziewczyny zabiega przystojny i pewny siebie Richard, w którym Julie dostrzega pokrewną duszę - pomimo, że ukochany pies go nie akceptuje. Wielką przyjaźnią darzy natomiast Mike`a - najlepszego przyjaciela zmarłego męża. Gdy w zachowaniu jednego z mężczyzn Julie odkrywa coś niepokojącego i daje mu kosza jej zycie zamienia się w koszmar...  źródło: lubimyczytac.pl


„(...) Świat jest piękniejszy, kiedy się uśmiechasz.”

Przyznam szczerze, że na początku miałam mieszane uczucia co do tej książki. Twórczość Sparksa bardzo lubię i cenię, dlatego bardzo chętnie sięgnęłam po "Anioła stróża''. Dlaczego mieszane uczucia? Ano dlatego, że po przeczytaniu kilku pierwszych stron, książka nie porwała mnie tak, jak to było w przypadku innych. Zawsze, czytając powieści tego autora, nie mogłam się od nich oderwać już od samego początku. W tym przypadku było inaczej. Ciężko mi było ją czytać, ponieważ wstęp wydał mi się strasznie nudny. Miałam wrażenie, że jest okropnie naciągany. Pomyślałam, że może po prostu mam zły dzień, który nie jest odpowiedni na czytanie tej książki. Jednak kolejnego dnia było to samo. No cóż, pójdźmy dalej. Książka zaczyna się niby rozkręcać, ale ja nadal nie czuję tego wielkiego, Sparksowego WOW. Później czytało mi się dość przyjemnie, aczkolwiek nie porwała mnie. Punktem kulminacyjnym okazał się mniej więcej środek powieści. O tak, tam się działo!

Przede wszystkim chcę napisać, że jest to książka zupełnie inna, niż wszystkie książki Nicholasa Sparksa, które miałam przyjemność poznać. Mistrz romansu, bo tak powinno nazywać się autora, tym razem stworzył coś zupełnie nowego. Połączył romans i thriller, co z resztą wyszło mu bardzo dobrze. Nie czytałam wielu książek w tym stylu, jednak muszę przyznać, że jest to chyba najlepsza książka napisana w tym stylu, jaką znam. Emocje... Wywołuje skrajne emocje, wydarzenia zapierają dech w piersiach, a czytelnik sprawdza, czy aby nikt go nie obserwuje. Serio :D Kiedy czytałam tę książkę, cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Wieczorem, kiedy położyłam się do łóżka, chciałam przeczytać jeszcze kilka stron. Zamiast "Anioła Stróża", do łóżka wzięłam książkę "Rywalki" Kiery Cass, ponieważ wiedziałam, że jak przeczytam jeszcze troszeczkę tamtej książki, to będę bała się zasnąć. Niestety, książka o księżniczkach nie pomogła, a co za tym idzie, do godziny 1.00 w nocy miałam włączone światło. Faktycznie emocjonująca książka, co nie? :D

Nicholas Sparks napisał opowieść, która trzyma w napięciu. Kiedy ją czytałam, zdarzało mi się pomijać niektóre wyrazy, czy nawet całe zdania tylko dlatego, że jak najszybciej chciałam wiedzieć, co dalej. Jak potoczą się losy głównej bohaterki? Choć początkowo nie przepadałam za nią, to po jakimś czasie bardzo ją polubiłam i życzyłam jej jak najlepiej.

Wszystko ładnie, pięknie, ale przecież oprócz nudnego wstępu musi być jeszcze jakiś inny minus, prawda? Owszem, jest. Pomimo, że książka była bardzo emocjonująca, trzymała w napięciu i jak najszybciej chciałam poznać dalszy rozwój wydarzeń, to pod koniec książki dopadła mnie taka sama nuda, jak na początku. Chyba błędnie to nazwałam. Nuda to raczej nie była, ponieważ w dalszym ciągu było bardzo ciekawie, jednak ciężko mi było ją czytać. Może to za sprawą zbyt długiego oczekiwania na finał głównego wątku? Bywało tak, że przeczytałam dwie strony, odłożyłam książkę na pół godziny i czytałam znowu kilka stron.

Pomimo kilku wad, książkę jak najbardziej polecam. Cieszę się, że po nią sięgnęłam, ponieważ dzięki temu miałam możliwość poznać twórczość Nicholasa Sparksa od zupełnie innej strony. Przede mną jeszcze kilka jego powieści i mam nadzieję, że zaskoczą mnie one tak samo, jak "Anioł Stróż" :)

„I nie obawiaj się. Gdziekolwiek się znajdę, będę Cię strzegł. Zostanę Twoim aniołem stróżem, kochanie.”

sobota, 21 czerwca 2014

31. Krok do szczęścia


Tytuł: Krok do szczęścia
Autor: Anna Ficner - Ogonowska
Tom: #2
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 5 września 2012
Stron: 416
Ocena: 6/6!

„Hanuś, w ludzi trzeba wierzyć. Ci, co wierzą w dobrych ludzi, mają takich wokół siebie, a inni, co to myślą, że po ziemi sami szubrawcy chodzą, to prędzej czy później w takich się zmieniają.”

Znacie Panią Annę Ficner - Ogonowską? No jasne! Kto by nie znał? Jeśli jest taka osoba, to polecam czym prędzej zapoznać się z jej twórczością. "Krok do szczęścia" jest drugim tomem serii o szczęściu. Recenzję pierwszego tomu możecie przeczytać TUTAJ. Dlaczego napisałam, że warto zapoznać się z twórczością tej autorki? Zapraszam do przeczytania recenzji :)

"Krok do szczęścia" to kontynuacja "Alibi na szczęście", które u mnie zyskało status książki wybitnej. W dalszym ciągu śledzimy losy Hani i Mikołaja, oraz innych bohaterów. Zawsze, kiedy pierwsza część serii okazuje się być bardzo dobra, boję się sięgnąć po kolejny tom, gdyż może się on okazać gorszy od poprzedniego. W tym momencie chcę zaznaczyć, że podobne obawy miałam co do tej książki. Jest to najcieńsza część, dlatego zastanawiałam się, co też takiego ciekawego może znajdować się w tych czterystu stronach. Otóż bardzo wiele.

To, o czym chcę wspomnieć od razu na początku, to wątki książki. Jest ich o wiele więcej, niż w przypadku pierwszego tomu, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Autorka coraz bardziej komplikuje życie Hani. Dowiadujemy się o nowych rodzinnych tajemnicach. O wydarzeniach, które miały miejsce przed laty. Z jednej strony to dobrze, ponieważ dzięki temu czytelnik nie nudzi się i czyta z zainteresowaniem, choć z drugiej strony, w pewnym momencie zrobiło mi się żal biednej Hani, która już dość cierpiała w życiu. Był moment, w którym pomyślałam, że autorka nie ma serca, komplikując w taki sposób sprawy. Na szczęście, w ostateczności nie było najgorzej ;)

Książki, które lubię najbardziej i najbardziej zapadają mi w pamięć to te, podczas czytania których towarzyszą mi skrajne emocje. Książki Anny Ficner - Ogonowskiej takimi właśnie są. Przyznaję, że podczas czytania bardzo przywiązuję się do głównej bohaterki. Jej emocje bardzo mi się udzielały. Kiedy Hania była smutna, i ja podczas czytania byłam przygnębiona. Kiedy ona się cieszyła, ja byłam w siódmym niebie. Przy lekturze potrafiłam uśmiechać się i płakać. Dziwne? Wobec tego przeczytaj i sprawdź "na własnej skórze" :)

Teraz przejdę do najważniejszego według mnie dowodu na to, że książkę warto przeczytać. Mianowicie jest to język, którym posługuje się autorka. Język i styl pisania. Zacznę od tego drugiego. Pani Ania pisze w taki sposób, że nic nie jest w stanie przerwać nam czytania. Sprawia, że książka jest bardzo wciągająca i czyta się ją z ogromną przyjemnością. Lekkie pióro - tak bym to nazwała. Jeśli chodzi o język, muszę przyznać, że jest piękny. Wspaniałe słowa, cudowne wypowiedzi bohaterów. Kiedy w książce spodoba mi się jakieś zdanie, od razu je podkreślam. Tutaj podkreśliłam wiele z nich. Zazwyczaj były to cytaty Hani lub pani Irenki, które były niezwykle życiowe. Po prostu piękne.

Skoro już wspomniałam o pani Irence, to wspomnę króciutko o bohaterach. Autorka bardzo dobrze wykreowała każdą z nich. Hania, która jest niezwykle delikatna, Dominiak, z którą aż chciałoby się zaprzyjaźnić, Mikołaj, który powinien być przykładem dla każdego mężczyzny, no i pani Irenka... Kochana, wspaniała, mądra pani Irenka :)

Z całego serca polecam zarówno "Alibi na szczęście", jak i "Krok do szczęścia". Zapewniam, że nie będziecie żałować przeczytania książek pani Anny Ficner - Ogonowskiej, a treść lektur zostanie na długo w Waszej pamięci. Jak to dobrze, że mamy w Polsce takich wspaniałych autorów. Mam nadzieję, że oprócz tej serii, pani Ania napisze jeszcze wiele innych, wspaniałych powieści.

„To dobrze, że jest miłość. Jest lepsza od nadziei. Nie umiera. Zostaje.”


czwartek, 19 czerwca 2014

5 błędów, które mnie najbardziej irytują

Cześć :)

Mieliście może kiedyś tak, że słysząc wypowiedzi niektórych osób, rwaliście sobie włosy z głowy myśląc, jak można mówić tak błędnie? Mi bardzo często zdarza się poprawiać ludzi, kiedy słyszę niektóre z nich. Dziś post zupełnie inny, niż zawsze. Zamiast recenzji, postanowiłam sporządzić listę błędów, które mnie najbardziej irytują. Jestem ciekawa, czy Wy też macie podobne zdanie i również denerwują Was podobne rzeczy. 


Mistrzowskie słowo, które jest bardzo powszechne. Ile razy słyszałaś, jak chłopcy popełniają nagminnie ten błąd? Czy tylko mnie irytuje on tak bardzo, że nie mogę powstrzymać się od poprawiania osoby, która mówi w tak wspaniały sposób. Chłopaku! Jeśli POSZEDŁEŚ, a nie POSZŁEŚ, to wiedz, że jesteś wspaniały! :)



Włanczasz telewizor? Serio? A czy kiedy to zrobisz, to jest on włanczony? Zabawnie to brzmi, ale niestety, coraz więcej ludzi mówi w taki sposób. Przyznaję, że mi również zdarzało się powiedzieć "włanczam" zamiast "włączam", ale na szczęście ten okres czasu mam już za sobą. 



TĄ z narzędnikiem, TĘ z biernikiem. Wiem, że podczas rozmowy nie mamy czasu myśleć o odmianie rzeczowników przez przypadki, dlatego mam lepszy sposób, aby nie popełniać tego błędu. "Ę" na końcu wyrazu = TĘ, "Ą" na końcu wyrazu = TĄ. Proste? :)



Oprócz tego wyrazu, jest jeszcze jeden, który myślę, że właśnie z tym jest mylony. Często czytając wypowiedzi ludzi na facebooku, czy też wpisy na blogach, widzę, że wyraz "na pewno" pisany jest razem, a "naprawdę" - osobno. Powinno być na odwrót. Na pewno, naprawdę, na pewno, naprawdę, na pewno... Tego da się nauczyć ;)



Błąd, który sama często popełniam, ale za każdym razem poprawiam samą siebie. Nie da się czegoś "wymyśleć". Da się coś "wymyślić". Po prostu :)



Mam nadzieję, że nie wyszłam na jakąś perfekcjonistkę i nie odbierzecie tego postu źle. Jak już wspomniałam wcześniej, ja też popełniam błędy, jednak staram się robić ich jak najmniej. A jakie Wy macie zdanie na ten temat? Który z wymienionych błędów denerwuje Was najbardziej? A może znacie inne?

Pozdrawiam :*

wtorek, 17 czerwca 2014

30. Love Story


Tytuł: Love Story 
Autor: Jennifer Echols
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 31 lipca 2013
Stron: 376
Ocena: 5/6

Na początek powiem kilka słów o fabule. Nie będzie to bezsensownie skopiowana treść z okładki, ale po raz pierwszy opisana przeze mnie. Robię postępy, co nie? :D Erin, bo tak ma na imię nasza główna bohaterka, ma niezwykle wpływową babcię, która chce, aby wnuczka poszła w jej ślady, a mianowicie zrobiła dyplom z zarządzania i przejęła rodzinną stadninę. Erin natomiast marzy o karierze pisarki i w takim właśnie kierunku wybiera studia. Dziewczyna zostaje wydziedziczona, a rodzinny majątek zostaje przekazany synowi stajennego, Hunterowi, który swego czasu był obiektem westchnień głównej bohaterki. 

Cały czas, czytając recenzje tej książki mówiłam sobie, że ją kupię. Zwlekałam z pójściem do księgarni po nią. Pewnego dnia wybrałam się do biblioteki. Przeglądając półki z literaturą dla młodzieży, natknęłam się na "Love Story". Dumna ze swojej zdobyczy, po przyjściu do domu postanowiłam zabrać się za nią od razu. Jest to pierwsza książka tej autorki, jaką miałam przyjemność czytać. 

Wspomniałam już, że jest to typowa młodzieżówka. Książka napisana jest językiem, który na pewno trafi do młodszych odbiorców, jak i starszych. Jest "lekką" książką, przez co czyta się ją bardzo szybko. Wciągająca? Czytałam ją w domu, w autobusie, w szkole, a nawet w poczekalni u okulisty co dowodzi, że jest bardzo wciągająca. Co ciekawe, w fabułę wplątane są opowiadania Erin i Huntera, co sprawia, że możemy poznać ich przeszłość. Opowiadania te są plusem, a zarazem minusem powieści. Dlaczego? Z jednej strony sprawiają one, że książka staje się ciekawsza, natomiast jeśli spojrzeć na to inaczej, to muszę przyznać, że chwilami miałam ich dość. Nie chodzi o to, że nudziły. Chodzi o to, że chciałam jak najszybciej poznać dalszy ciąg, oraz o to, że pod koniec książki cała akcja zdawała się być nieco naciągana. Wolałabym chyba, aby wszystko wyjaśniło się nieco szybciej. 

Muszę jednak przyznać, że nie jest to kolejna schematyczna młodzieżówka. Różni się ona od innych tego typu książek, co mnie bardzo cieszy. Autorka skupiła się na dokładnym przedstawieniu postaci. Nie są one nijakie, jak to często bywa. Jennifer Echols wykreowała barwne, dynamiczne postacie pełne emocji, za co daję jej duży plus. 

Cały czas wychwalam, ale przecież musi być jakieś "ale", prawda? Owszem, jest. Chodzi mi o zakończenie. Autorka zostawiła nam pole do wyobraźni, pisząc zakończenie, które każdy z nas może zinterpretować sam. Nie jest to coś, co zmieniłoby moje postrzeganie książki, jednak wolałabym, aby było ono jasno określone. W głębi duszy wiem, że wszystko dla bohaterów książki skończyło się bardzo dobrze. 

Polecam ją każdemu, kto lubi literaturę dla młodzieży. Jeśli nie masz złego zdania o tych wszystkich książkach pisanych według jednego schematu to gwarantuję Ci, że tę pokochasz. Akcja jest nieprzewidywalna i zaskakująca. Autorkę, choć było to nasze pierwsze spotkanie, bardzo polubiłam i jestem pewna, że przeczytam jeszcze nie jedną jej książkę. 

PS. Czy Wy też myślicie, że książki wydawnictwa Jaguar są jednymi z najlepszych, jeśli chodzi o literaturę dla młodzieży? :) 




czwartek, 12 czerwca 2014

29. Kolory tamtego lata

Tytuł: Kolory tamtego lata
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 13 czerwca 2011
Stron: 352
Ocena: 5-/6

Przyjaciele Eliany mówili, że jej życie to bajka. Dziewczyna z amerykańskiego miasteczka zakochała się w przystojnym Włochu i zamieszkała z nim w kraju, którego język brzmi jak poezja, a jedzenie smakuje niczym dar niebios. 
Niestety, wymarzony dom okazał się jedynie piękną klatką, z której nie można uciec. Kiedy Eliana traci już nadzieję i wiarę w przyszłość, wtedy los stawia na jej drodze nieznajomego. Oboje wiele przecierpieli i trudno im uwierzyć w szczęśliwe zakończenie. Ale przecież każdy, kto próbuje ukryć miłość, daje najlepszy dowód na jej istnienie. 


„Wszystko się kiedyś skończy. Nie będzie dla nas żadnego usprawiedliwienia, jeśli zmarnujemy choćby jeden dzień albo nie będziemy dążyć do tego, czego naprawdę pragniemy w życiu. Tylko to oddziela nas od tych kości - czas i ta przemijająca rzecz, życie.”

Jest to druga książka Evansa, którą miałam przyjemność poznać. Tak, jak w przypadku poprzedniej książki, ta również mnie nie zawiodła. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie i myślę, że autor trafi na listę moich ulubionych. Myślę, że jest to jeden z tych pisarzy, którzy mają swój charakterystyczny sposób na przedstawianie nam historii bohaterów. O czym warto wspomnieć to to, że historia ta wydarzyła się naprawdę. To zawsze sprawia, że książka jest dla mnie jeszcze bardziej interesująca. 

On - przystojny włoch, ona - piękna amerykanka. Dom we Włoszech, winnice, wspaniały syn. Mogłoby się wydawać, że życie Eliany usłane jest różami, jednak tak nie jest. Eliana nie do końca jest szczęśliwa. Męża prawie nigdy nie ma w domu, w dodatku jej syn choruje, przez co ona nie może odwiedzać rodziny. W pewnym momencie jej życia pojawia się ktoś, dzięki komu jej świat zmienia się diametralnie.

Wydawać by się mogło, że będzie to kolejna, lekka historyjka o miłości. Otóż lekka, to ona nie jest. Czytając ją, towarzyszyły mi wszelkiego rodzaju emocje. Bywały momenty, że miałam uśmiech na twarzy, innym razem miałam ochotę płakać. Książka niewątpliwie trafia w serce czytelnika. Podczas czytania, w myślach nieustannie zadawałam sobie pytania typu "A co ja bym zrobiła, będąc na miejscu Eliany?", "Jak ona teraz powinna postąpić?". Powieść zmusza do refleksji, to pewne. Przecież w życiu każdego z nas zdarzają się chwile, kiedy musimy wybrać pomiędzy tym, co dobre dla nas a tym, co dobre dla naszych bliskich. Co wtedy wybierzemy? W takiej sytuacji jest właśnie nasza główna bohaterka.

Autor pisze pięknie. Jego język jest pełen emocji i ciepła, którego brakuje wielu pisarzom. Dodatkowo Richard Paul Evans opisuje Toskanię, w taki sposób, że ma się wrażenie, jakby było się tam nie raz. Osobiście nie byłam we Włoszech, ale autor fantastycznie zobrazował życie w tym kraju, przez co bardzo zainteresował mnie nim.

I co teraz? Teraz czas na podsumowanie. Nie wiem dlaczego, ale nie przepadam za tym punktem recenzji, ponieważ zawsze się powtarzam i piszę to, co wyżej. Serdecznie polecam ją każdemu. Jest to wzruszająca opowieść o dążeniu do szczęścia swojego, a także bliskiej osoby. Na pewno nie zawiedziecie się na tej pozycji, a jeśli tak, to nic nie szkodzi. Przecież byłoby strasznie nudno, gdyby wszystkie książki, jakie czytamy, trafiały w nasze gusta :) Wspomnę jeszcze tylko, ponieważ nie zrobiłam tego na początku recenzji, a nie wiem, gdzie by to umieścić, że książka została wydana w Polsce wcześniej pod tytułem "Ostatnia obietnica".

„To,że czegoś nie planowałaś, nie znaczy,że to była pomyłka. 
Są rzeczy,które nas spotykają dlatego,że powinny.”

poniedziałek, 9 czerwca 2014

28. PRZEDPREMIEROWO: Kochaj i jedz, Brazyliszku

Tytuł: Kochaj i jedz, Brazyliszku
Autor: Michalina Kłosińska - Moeda
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 11 czerwca 2014
Stron: 232
Ocena: 4/6


Edyta pracuje jako kelnerka w Copacabanie - jedynym barze znajdującym się w maleńkiej miejscowości, w której mieszka. Szara rzeczywistość nie przeszkadza dziewczynie w snuciu kolorowych marzeń o barwnej Brazylii, jej gorącym klimacie, atmosferze korowodów, tańcach i strojach z piór i cekinów. Marzy, że pewnego dnia spotka przystojnego Latynosa, który zabierze ją do nieśmiertelnego Rio de Janeiro. Nieoczekiwanie okazuje się, że sny Edyty mogą się spełnić. Pewnej zimy miejscowość przeżywa prawdziwy najazd Brazylijczyków - syn właściciela Copacabany bierze ślub z poznaną w Niemczech Brazylijką niemieckiego pochodzenia.
Edyta poznaje nieziemsko przystojnego Cesara i tajemniczego Marka. Obaj mężczyźni są zainteresowani Edytą. A jakie szanse ma dawno odrzucony przez Edytę miejscowy chłopak z sąsiedztwa, Piotrek?



Rozpoczynając czytanie tej książki miałam w głowie zakodowane, że nie będzie to nic ciekawego, co może dłużej pozostać w mojej pamięci. Najczęściej mam tak, kiedy widzę, że powieść została napisana przez polskiego autora bądź autorkę. Nie wiem dlaczego zawsze mam takie obawy. Przecież my też mamy swoich dobrych pisarzy, o czym przekonałam się czytając między innymi "Alibi na szczęście" Anny Ficner - Ogonowskiej. Nie ważne. Ważne natomiast jest to, że i tym razem przekonałam się o tym, że warto dać szansę literaturze polskiej. 

Zacznę jednak od minusów. To, co najbardziej denerwowało mnie w powieści, to główna bohaterka - Edyta. Nie potrafię określić, dlaczego. Nie zapałałam sympatią do niej, wręcz przeciwnie. Wydawała mi się nudna, nijaka, czasami irytująca. Wielkim atutem jednak jest to, że autorka nie próbowała wcisnąć nam wyimaginowanego świata do książki, wręcz przeciwnie. Znajdziemy tutaj sytuacje wzięte z prawdziwego życia, a nie bajkowe historie. Za to duży plus :)

"Kochaj i jedz, Brazyliszku" to lekka, zabawna powieść skierowana głównie dla kobiet. Ciężko mi jest wyobrazić sobie mężczyznę czytającego tę książkę ;) Nie jest ona ambitna, ale w sam raz na wakacje, które zbliżają się wielkimi krokami. Potrafi oderwać czytelnika od rzeczywistości i przenieść do małej wioski, w której toczy się akcja. Książka jest nieskomplikowana, bardzo przewidywalna, jednak kto by się tym przejmował. Myślę, że nikt nie ma ochoty czytać poważnych, trudnych w zrozumieniu książek, gdy za oknem taka piękna pogoda. 

Bardzo lubię tego typu książki, dlatego polecam ją każdej z Was, która lubi lekką literaturę kobiecą. Będzie to doskonała alternatywa dla serialu czy też komedii romantycznej oglądanej na ekranie telewizora. Przecież książki są lepsze! :) 


Za możliwość przedpremierowego przeczytania
książki i zrecenzowania dziękuję wydawnictwu:

środa, 4 czerwca 2014

27. Noce w Rodanthe

Tytuł: Noce w Rodanthe
Autor: Nicholas Sparks
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 10 września 2007
Stron: 208
Ocena: 4-/6

Rodanthe. Nadmorskie miasteczko na południowym krańcu Karoliny Północnej. Miejsce pełne tajemnic, wspomnień, a nade wszystko miłości... Trzy lata po rozwodzie z mężem, który porzuciwszy ją dla innej kobiety, na prośbę swojej przyjaciółki Adrienne Willis przyjeżdża tu na tydzień, by zająć się Gospodą. Kilkudniowa znajomość z nowo przybyłym gościem, chirurgiem Paulem Flannerem, przewraca jej świat do góry nogami. Paul i Adrienne postanawiają wspólnie spędzić resztę życia, ale los chce inaczej. Wspomnienie tej miłości towarzyszy jej przez lata.





„W miłości nigdy nie jest za późno na drugą szansę.”

Ciężko jest mi napisać recenzję tej książki. Dlaczego? Po pierwsze, czytałam ją dość dawno, choć generalnie pamiętam o czym jest. Po drugie - mam mieszane uczucia co do niej. Czytałam wiele pochlebnych recenzji, jednak nie z każdą mogę się zgodzić. Książka mnie nie zachwyciła, ale też nie sprawiła, że mogłabym jej nie polecić. Ale po kolei.

Akcja powieści rozgrywa się w nadmorskiej wiosce Rodanthe. Jak w każdej tego typu opowieści, poznajemy dwóch bohaterów - kobietę i mężczyznę. To, co ich łączy, to bagaż doświadczeń i samotność. Nawiązują ze sobą silne więzi, które przeradzają się w miłość. A to wszystko w kilka dni. To takie typowe dla Sparksa, ale w sumie za to go kocham :D Przyznaję jednak, że początkowo byłam bardzo negatywnie do niej nastawiona. W końcu co ciekawego może zawierać w sobie książka, mająca zaledwie 200 stron? Ano coś tam jednak ma ;)

„Im większa miłość, tym większa tragedia. Te dwa elementy zawsze idą w parze.”

Pierwsze, o czym należy wspomnieć, to to, że książkę czyta się w zastraszająco szybkim tempie. Ani się obejrzałam, a zdążyłam skończyć książkę. Ale przecież nie to jest najistotniejsze. Przejdźmy do rzeczy. Książka wciąga - to fakt - jednak nie jest jedną z tych, które czytałoby się z zapartym tchem. Sympatyczna, na jeden wieczór. Jak to w przypadku Nicholasa Sparksa bywa, jest trochę wzruszająca. Najbardziej wzruszające są ostatnie strony powieści, jednak nie doprowadziły mnie do łez.

Krótka książka, krótka recenzja. Bo co tu więcej pisać? Lubisz twórczość Sparksa - przeczytaj. Nigdy nie czytałaś? Też przeczytaj. Warto zapoznać się z jego powieściami, ponieważ potrafią trafić w serce człowieka. Ta książka wypadła raczej średnio w porównaniu z innymi, jakie miałam przyjemność poznać, co nie zmienia faktu, że tego nie żałuję.

„(...) miłość fizyczna jest czymś więcej niż tylko przyjemnym aktem, w którym bierze udział dwoje ludzi. Obejmuje wszystko, co powinno łączyć ową parę - zaufanie i oddanie, nadzieje i marzenia, obietnicę, że przetrwają niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość.” 

niedziela, 1 czerwca 2014

26. Dla ciebie wszystko

Tytuł: Dla ciebie wszystko
Autor: Nicholas Sparks
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 18 kwietnia 2012
Stron: 400
Ocena: 6/6


Wzruszająca opowieść o spotkaniu po latach, potrzebie miłości i trudnych wyborach, z których żaden nie jest do końca właściwy. Dawson i Amanda czasy pierwszej młodości mają już za sobą. Obydwoje po czterdziestce, przyjeżdżają po latach do swojego rodzinnego miasta na pogrzeb starego przyjaciela i opiekuna. Kiedyś, lata temu, byli w sobie zakochani. Amanda pochodziła z dobrej, zamożnej rodziny, bliscy Dawsona należeli do przestępczego półświatka. Różnice społeczne, wychowanie, wreszcie nieprzychylni ludzie sprawiły, że tych dwoje nigdy nie mogło być razem. Dawson, który niegdyś niechcący zabił człowieka, nigdy się z tym nie pogodził i żyje samotnie, pokutując za dawne winy. Amanda, obecnie żona alkoholika, urodziła czworo dzieci i pochowała jedno z nich. Losy obydwojga naznaczone są tragedią. Teraz dawni kochankowie spotykają się ponownie i pogrzebane przed laty uczucie powraca.

„Dałem Ci to, co miałem najcenniejszego”

Pierwszą książką Nicholasa Sparksa, jaką przeczytałam, był "Szczęściarz". Zakochałam się od razu i chciałam przeczytać wszystkie jego powieści. "Dla ciebie wszystko" jest jedenastą książką tego autora, z którą miałam okazję się zapoznać i przyznaję, że z każdą kolejną jestem coraz bardziej zachwycona. Skończyłam czytać ją w sobotę i od razu napisałam recenzję. 

Autor zachwyca swoimi pomysłami na książki - to fakt. Zauważyłam jednak, że jego książki są dość schematyczne, o czym chyba już kiedyś wspominałam. Pierwsze książki, które czytałam, kończyły się happy endem, jednak ostatnio napotykam książki, które kończą się zupełnie inaczej. Zwykle po bardzo dobrych książkach nie potrafię rozpocząć żadnej innej powieści i muszę sobie zrobić choćby jeden dzień przerwy. W tym czasie rozmyślam o powieści, którą skończyłam i wyobrażam sobie, jak inaczej mogłyby potoczyć się losy bohaterów. W przypadku "Dla ciebie wszystko" mam tak samo. Chciałam rozpocząć czytanie kolejnej książki pana Sparksa, jednak idzie mi to bardzo ciężko, gdyż cały czas mam w myślach historię Amandy i Dawsona. 

„Poczuła, że jej przyszłość rozwiewa się jak ziarnka piasku na wietrze, przyszłość, która już wydawała się sennym marzeniem.”

Mówi się, że "stara miłość nie rdzewieje", że potrafi przetrwać wszystko, kiedy jest prawdziwa. Tutaj właśnie z taką mamy do czynienia. Pierwsze zakochanie, które przetrwało lata. Wszystko byłoby pięknie, ale mi brakuje tutaj opisu tej miłości. Jasne, są wspomnienia, jest jakiś krótki wątek, ale brak tutaj opisu relacji między głównymi bohaterami. Jestem takim czytelnikiem, że ciężko zadowolić mnie w stu procentach. Raz mówię, że autor nadużywa wątku miłosnego, innym razem, że jest go za mało. No cóż. Nie było źle, ale trochę tego mi brakowało w tej powieści. 

Książka wywołała we mnie wiele sprzecznych myśli. Ciężko będzie mi o tym napisać, ponieważ musiałabym wyjawić zakończenie książki, a tego nie chcę. Wydarzenia z ostatnich stron wywołały we mnie wiele emocji. Byłam zła na autora, że właśnie tak to zakończył. Nie obyło się bez łez, co zresztą jest do mnie podobne podczas czytania tego typu książek ;) 

Serdecznie polecam wszystkim fanom Sparksa. Na pewno nie zawiedziecie się na tej książce. Ja wprost nie mogę się doczekać kolejnej książki, a przede wszystkim najnowszej, która pojawiła się w księgarniach niedawno. Czytał już może ktoś "Najdłuższą podróż"? :) 

„Nie jestem doskonała, jak nikt z nas. Miotam się, gdy mam dokonać wyboru, popełniam błędy i często nie bardzo wiem, kim naprawdę jestem, co właściwie robię, czy moje życie w ogóle ma jakiś sens. Nie jestem nikim wyjatkowym...” 

# Na półkę - Maj 2014

Hej :*

Maj się skończył, czas więc pochwalić się książkowymi zdobyczami. Nie jest ich tak dużo, jak u innych blogerek, u których widziałam ogromne stosy, ale coś tam w moje łapki trafiło. Czerwiec będzie lepszy ;) 


1. "Burza uczuć" Johanna Theden cz. 1 Nowy Początek
2. "Burza uczuć" Johanna Theden cz. 2 Ta Druga
3. "Burza uczuć" Johanna Theden cz. 3 Decyzje
4. "Burza uczuć" Johanna Theden cz. 4 Gra Pozorów
5. Haruki Murakami "Norwegian Wood" 

Serię "Burza uczuć" już rozpoczęłam i przyznaję, że do ambitnych nie należy, jednak jako książka do czytania w czasie jazdy autobusem do szkoły jest w sam raz. O twórczości Murakami'ego słyszałam wiele, więc podczas wczorajszej wizyty w księgarni kupiłam jedną książkę tego autora. Jeśli go polubię, sięgnę po inne tytuły :) 


A już jutro zapraszam Was na recenzję książki "Dla ciebie wszystko" Nicholasa Sparksa :)

Pozdrawiam :*