Autor: Nicholas Sparks
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 328
Data wydania: luty 2008 r.
Ocena: 5/6
Wyrzucona za burtę butelka, zdana na kaprys losu, mogła trafić w najodleglejszy zakątek świata. Zamiast tego, po niecałym miesiącu podróży, wypłynęła na plaży nad zatoką Cape Cod, gdzie znalazła ją spędzająca nadmorskie wakacje Theresa Osborne, dziennikarka z Bostonu, samotnie wychowująca dwunastoletniego syna. W środku był list miłosny napisany do zmarłej żony i zaczynający się od słów: "Moja najdroższa Catherine, tęsknię za Tobą, ukochana, tak jak zawsze, ale dzisiaj było mi bardzo ciężko, bo ocean śpiewał o naszym wspólnym życiu." Zaintrygowana i przejęta do głębi historią pary kochanków, Theresa rozpoczyna poszukiwania człowieka, który potrafił tak mocno i wiernie kochać.
„Nic, co ma jakąś wartość, nie jest łatwe.”
Mam ogromny sentyment do powieści Sparksa. Pierwsze spotkanie z jego twórczością odbyło się dokładnie rok temu, kiedy to czytałam "Szczęściarza". Książka zachwyciła i wzruszyła mnie tak bardzo, że od tamtego czasu jestem ogromną fanką tego autora. Jego powieści mają w sobie prostotę, ciepło i coś co sprawia, że ciężko jest rozstać się z książką.
"List w butelce" to książka, na podstawie której powstał film o takim samym tytule. Postanowiłam sobie, że po przeczytaniu - obejrzę - jednak jeszcze tego nie zrobiłam. Dlaczego? Boję się. Może to brzmi śmiesznie, lecz boję się, że film zmieni moje zdanie co do książki.
Ostatnio coraz częściej płaczę, czytając książki. Opowieść o losach Garretta i Theresy wywołała we mnie ogromną falę emocji. W pewnym momencie odłożyłam książkę na bok i postanowiłam, że nie dokończę jej. Płakałam jak małe dziecko. Mówiłam do bohaterów tak, jakby mogli mnie usłyszeć. Dawałam im wskazówki, których oni nie mogli dostrzec, przez co książka miała takie, a nie inne zakończenie. Teoretycznie, gdyby autor napisał zakończenie takie, jakie ja sama bym chciała, byłabym zadowolona. Praktycznie jednak, jeżeli zakończenie nie byłoby tak wzruszające, to czy nadal uważałabym tę powieść za jedną z najlepszych? Wątpię.
Jeszcze przed przeczytaniem "Listu w butelce" myślałam, że Sparks pisze tak, jak większość pisarzy. Mianowicie jest to swego rodzaju schemat: poznają się, zakochują, coś staje im na drodze (kłótnia, wypadek etc.), moment rozstania, romantyczny powrót do siebie. Myliłam się.
Komu polecam książkę? Wszystkim, a szczególnie tym, którzy są spragnieni powieści, w których nie ma "happy endu", oraz tym, którzy kiedykolwiek mieli styczność z twórczością Nicholasa Sparksa. Jeżeli polubiliście choć jedną pozycję, gwarantuję, że polubicie i "List w butelce".
Ps. Dla wrażliwych czytelników, takich jak ja, polecam mieć w pobliżu chusteczki higieniczne ;-)
„Czasami ogarnia mnie rozpacz i chociaż wiem, że już nigdy się nie zobaczymy, część mnie chce pozostać przy Tobie na zawsze.”
czytałam tą książkę i podobała mi się. Zresztą bardzo lubię książki tego pisarza
OdpowiedzUsuń