Autor: Sophie Kinsella
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 332
Data wydania: 2009 r.
Ocena: 2/6
Powieść obyczajowa, pełna zwariowanego humoru i błyskotliwych obserwacji codziennego życia. Tytułowa zakupoholiczka to Rebeka Bloomwood, trzydziestoletnia dziennikarka o umiarkowanych dochodach, nałogowo robiąca zakupy, najchętniej w markowych sklepach. To powoduje, że ma na koncie nieustanny debet, mimo że zawodowo radzi, jak dobrze lokować pieniądze! Pomiędzy kolejnymi zakupami i upomnieniami z banku, Rebeka znajduje jeszcze czasem czas na mężczyzn. Pewnego dnia, przedziwnym zrządzeniem losu, staje się nieomal gwiazdą telewizji.
Będąc w bibliotece i przeglądając książki, zauważyłam tytuł "Wyznania zakupoholiczki". Od razu po nią sięgnęłam, gdyż kilka tygodni temu oglądałam film, który był całkiem w porządku. Bardzo lubię oglądać filmy i porównywać je z książkami, czy też odwrotnie. Czytać zaczęłam tego samego dnia z myślą, że to lektura na jeden wieczór. Pomyślałam sobie- "332 strony, to przecież prawie nic". Ha ha :) Teraz wydaje mi się to śmieszne, gdyż minęły dwa tygodnie, a ja z ledwością skończyłam ją czytać.
Muszę przyznać, że książka zapowiadała się ciekawie. Co mnie jednak zniechęciło? Moim zdaniem autorka zbyt dokładnie opisuje wszystkie kwestie związane z pracą głównej bohaterki. W tym momencie rodzi się pytanie- "Czy można powiedzieć, że książka opisuje coś ZBYT dokładnie"? Chyba jednak można. Może, gdybym była nastawiona na to, że w książce znajdę wiele, naprawdę bardzo dużo pojęć związanych z finansami, nie byłabym tak pesymistycznie do niej nastawiona. Jednak, kiedy sięgałam po nią z myślą, że będzie miłą odskocznią od poważniejszych tematów- zawiodłam się. Zrozumiałabym, gdyby w kilku rozdziałach była krótka wzmianka o bankowości i finansach, lecz w tym przypadku było tego zdecydowanie za dużo. Oczywiście, autorka pisze tutaj o uzależnionej od zakupów kobiecie z debetem na koncie, więc jak tutaj ominąć kwestie pieniężne. Jednak nie w tym rzecz.
„Życie byłoby znacznie prostsze, gdyby nasze rozmowy można było przewijać lub kasować jak nagrania na kasetach wideo albo odwoływać jak zeznania na sali sądowej”
Kolejna kwestia, która mnie irytowała, było zachowanie głównej bohaterki. W opisie książki możemy przeczytać "Powieść obyczajowa, pełna zwariowanego humoru i błyskotliwych obserwacji codziennego życia.". Ja się pytam, gdzie tutaj jest ten "zwariowany humor"? Jeżeli wydawca sądzi, że lekkomyślność i głupota postaci jest zabawna, to ja się poddaję i kończę z pisaniem tej recenzji, gdyż najwidoczniej nie rozumiem książki. Okej, bywały momenty, kiedy delikatnie się uśmiechnęłam, ale bez przesady. Początkowo lekkomyślność głównej bohaterki dało się znieść. Przysłowiowa "głupia blondynka"- tak bym ją nazwała. Jednak z czasem zaczynała mnie coraz bardziej denerwować.
Czy było coś, co mi się w tej książce podobało? Oczywiście, że tak. Podobało mi się, że wątek miłosny nie był tak bardzo rozwinięty, jak w niektórych książkach. Nie chodzi o to, że mam coś przeciwko temu- wręcz przeciwnie - bardzo lubię czytać o miłości. Chodzi mi o to, że nie lubię sytuacji, gdzie w książce, w której głównym wątkiem z założenia autora są na przykład finanse, lecz nad nimi góruje miłość. W tym przypadku autorka uniknęła tego i to jest wielki plus.
Podsumowując, polecam książkę tym, którym nie straszne są pojęcia związane z finansami i bankowością, oraz tym, którzy chcą oderwać się od wątku miłości, który jest bardzo popularny. Początkowo myślałam, że ta lektura była stratą czasu, ale nie do końca tak uważam. Chwilami była całkiem w porządku. Szkoda tylko, że ciekawa zrobiła się dopiero na końcu.
Nie jestem do końca przekonana, ale może kiedyś zajrzę:)
OdpowiedzUsuń