piątek, 1 sierpnia 2014

[39] Zgoda na szczęście


Tytuł: Zgoda na szczęście ♥ Autor: Anna Ficner- Ogonowska ♥ Tom: #3
Wydawnictwo: Znak ♥ Data wydania: 4 lipca 2013 ♥ Stron: 566
 Ocena: 7/6! 

Bardzo lubię pisać recenzje, to pewne. Nie może być inaczej, skoro prowadzę tego bloga. Jest jednak pewna kwestia, której wręcz nie znoszę w pisaniu. Moment, kiedy uświadamiam sobie, że czas zrecenzować ostatni tom serii, jeśli była ona tak niesamowita, jak seria Anny Ficner - Ogonowskiej. To wszystko dlatego, że w mojej głowie jest zakodowana myśl "To już koniec". Zawsze podczas czytania książki oraz po tym, jak dobrnę do końca, robię sobie notatki z lektury. Takie zapisywanie moich odczuć, co do powieści jest bardzo pomocne przy pisaniu recenzji i głównie to na nich bazuję. Dziś jest inaczej. Odkładam notes na bok i pozwalam, aby moje dłonie wystukiwały na klawiaturze słowa, które obecnie pojawiają się w mojej głowie. 

Nie chcę się powtarzać i pisać o tym, jakim wspaniałym językiem włada autorka, czy jak dobry jest jej styl. To wszystko już wiecie z poprzednich moich recenzji lub własnych doświadczeń z twórczością pani Ani. Dziś spróbuję wszystko podsumować. Tak - książka jest genialna. Tak - warto ją przeczytać. Tak - już za nią tęsknię. W ostatnim tomie trylogii o Hani Lerskiej znów dużo się dzieje. Początkowo byłam zła, bo autorka znów postanowiła skomplikować życie Hani i innych bohaterów. Na szczęście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wielkie znaczenie ma tutaj pani Irenka, którą, nawiasem mówiąc, pokochałam już od pierwszego tomu, natomiast w tej części zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Poza tym Mikołaj... Aaaach ten wspaniały, czarujący Mikołaj, do którego miałam słabość już od początku mojej przygody z twórczością pani Ani. Wykazał się tutaj taką błyskotliwością i przeogromnym zaangażowaniem, że jeżeli nie skradł Wam serca w poprzednich częściach, tak tutaj pokochacie go na zabój ;) 

Wspomnę teraz o czymś, co umknęło mi przy okazji pisania recenzji książki "Krok do szczęścia". Anna Ficner - Ogonowska ma u mnie ogromny plus za to, że nie robi powtórek z poprzednich części. Nie przepadam za książkami, w których na początku jest dziesięć stron o tym, co wydarzyło się w poprzedniej części. Jest to straszne zwłaszcza wtedy, gdy dopiero co odłożyliśmy poprzedni tom. 

Podczas czytania Zgody na szczęście towarzyszyły mi niesamowite emocje. Chyba były jeszcze większe, niż w przypadku poprzednich dwóch części. Jeśli zaczęłam czytać, pewne było, że nie prędko oderwę się od lektury. Myślę, że była to książka najlepsza z najlepszych w tej serii. 

Podsumowując, książka jest wspaniała, a cała seria napisana przez panią Anię ma w sobie coś magicznego. Zawiera w sobie wszystko, co powinna zawierać. Książka została dopięta na ostatni guzik. Nie zostało nic, co stanowiłoby zagadkę. Wszystko zostało wyjaśnione. Zakończenie okazało się wspaniałe, choć po przeczytaniu ostatnich kartek zapiszczałam mówiąc "jeeeeju" i mam ochotę na więcej. Przede mną jeszcze króciutkie opowiadanie o Hani, Mikołaju i reszcie cudownych bohaterów, ale mimo to mam w sercu ogromną nadzieję, że pani Ficner - Ogonowska sprawi nam wspaniałą niespodziankę i napisze kolejną część. P-O-L-E-C-A-M!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

4 komentarze:

  1. Witam
    Recenzja pełna emocji i werwy - piękna. Nie słyszałam o tej pozycji i serii ale skoro tak ja zachwalasz to na pewno ma w sobie "to coś" ;-)
    Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę abyś jeszcz wele przeczytała podobnych pozycji. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna recenzja, jednak przeczytałam ją po "trupach", bo chciałabym bardzo poznać twórczość autorki, a zauważyłam, że to już trzeci tom. Niemniej jednak już zazdroszczę Ci tych trzech pozycji!

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie polubiłam tę serię, nie mogę się doczekać kolejnych książek spod pióra tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam okazji czytać serii, ale piszesz o niej z tak wielkimi emocjami i bijacą radością z lektury, że trudno będzie o niej zapomnieć. Ja często też żałuję i jednocześnie cieszę się skończeniem cyklu. Najgorsze jest to, że zawsze jest mało...

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń